Wiadomości, które wysłaliśmy do kosmitów, mogą być tylko strzałami w ciemność

Na początku XIX wieku, austriacki astronom Joseph Johann Von Littrow zaproponował, aby ludzie wykopali na pustyni Sahara rowy ułożone w rozległe geometryczne wzory, napełnili je naftą i podpalili. Chodziło o to, aby wysłać jasny komunikat do obcych cywilizacji żyjących w innych częściach Układu Słonecznego: Jesteśmy tutaj.

Von Littrow nigdy nie doczekał się realizacji swojego pomysłu. Mimo to długo po tym jak przedstawił swój ambitny plan, nie zaprzestaliśmy prób nawiązania kontaktu z życiem pozaziemskim.

Jakie więc wiadomości wysłaliśmy do obcych?

Radio ulepszyło nasze dążenie do deklaracji istnienia Ziemi. W 1962 roku radzieccy naukowcy wycelowali nadajnik radiowy w Wenus i pozdrowili planetę alfabetem Morse'a. Ten wstęp, pierwszy w swoim rodzaju, zawierał trzy słowa: Mir (po rosyjsku "pokój" lub "świat"), Lenin i SSSR (akronim alfabetu łacińskiego oznaczający cyrylicą nazwę Związku Radzieckiego). Wiadomość została uznana za w dużej mierze symboliczną. Bardziej niż cokolwiek innego, był to test dla zupełnie nowego radaru planetarnego, technologii, która wysyła fale radiowe w przestrzeń kosmiczną, a jej głównym celem jest obserwacja i mapowanie obiektów w Układzie Słonecznym.

Pod względem odległości, kolejna próba dotarcia do ET była o wiele bardziej ambitna. W 1974 roku zespół naukowców, w tym astronomowie Frank Drake i Carl Sagan, nadali wiadomość radiową z Obserwatorium Arecibo w Puerto Rico w kierunku Messiera 13, gromady gwiazd oddalonej o około 25 000 lat świetlnych. Obraz, przesłany w kodzie binarnym, przedstawiał ludzką sylwetkę, strukturę podwójnej helisy DNA, model atomu węgla i schemat teleskopu.


Frank Drake, założyciel SETI , siedzi obok witrażu z przesłaniem Arecibo w swoim domu w Aptos w Kalifornii w 2015 roku. (Image credit: The Washington Post/Contributor via Getty Images)
 
"Wiadomość z Arecibo próbowała dać nam obraz tego, kim jesteśmy jako istoty ludzkie w języku matematyki i nauki" - powiedział portalowi Live Science Douglas Vakoch, psycholog i prezes organizacji Messaging Extraterrestrial Intelligence (METI) International.

Wiadomość z Arecibo była, dosłownie, strzałem w ciemno. Dotarcie do Messiera 13 zajmie około 25 000 lat świetlnych - w tym czasie gromada gwiazd będzie się przemieszczać, jak podaje Wydział Astronomii Uniwersytetu Cornella. Hipotetyczni kosmici wciąż mogą być w stanie wykryć ten sygnał, gdy będzie przelatywał obok - ma on 10 milionów razy większą intensywność niż sygnały radiowe z naszego Słońca. (Słońce emituje szerokie spektrum promieniowania elektromagnetycznego - od ultrafioletu do radia). Ale to mało prawdopodobne, powiedział Seth Shostak, astronom z Search for Extraterrestrial Intelligence (SETI) Institute.

"To była, w pewnym sensie, najpotężniejsza wiadomość. To jest jak gigantyczny billboard na [amerykańskiej międzystanowej] I-5, ale jest gdzieś poza zasięgiem wzroku".

Ostatnio radio było używane do transmisji wszystkiego, od sztuki po reklamy. W 2008 roku Doritos wysłał swoją własną reklamę do układu słonecznego w konstelacji Ursa Majoris, około 42 lat świetlnych stąd. W 2010 roku wiadomość napisana po klingońsku, w języku używanym przez fikcyjnych kosmitów z uniwersum "Star Trek", zaprosiła prawdziwych kosmitów do udziału w operze klingońskiej w Holandii.

W komunikacji nie polegamy jedynie na radiu; wystrzeliwaliśmy również sondy kosmiczne zawierające artefakty z Ziemi, w nadziei, że zostaną one w końcu wyłowione z przestrzeni międzygwiezdnej przez inteligentne formy życia. Voyagery 1 i 2 zostały wystrzelone w 1977 roku w celu zbadania zewnętrznych krańców naszego Układu Słonecznego i przestrzeni międzygwiezdnej. Każdy z nich niesie ze sobą Złotą Płytę zawierającą muzykę, dźwięki otoczenia z Ziemi oraz 116 obrazów naszej planety i układu słonecznego. 

Złoty zapis (po lewej) z jego schematem (po prawej). (Image credit: NASA/JPL )
 
Sondy kosmiczne Voyager wciąż przemierzają przestrzeń międzygwiezdną, czekając na odkrycie. Ale czy są szanse na ich wykrycie? "Zero" - powiedziała Sheri Wells-Jensen, lingwistka z Bowling Green State University w Ohio, która specjalizuje się w pozaziemskiej inteligencji.

"To była po prostu piękna i poetycka, urocza, odważna próba, która naprawdę podsumowała to, co w nas najlepsze, nawet jeśli jest to bezcelowe, jeśli chodzi o rzeczywistą komunikację" - powiedziała Wells-Jensen w wywiadzie dla Live Science.

Eksperci zgadzają się, że prawdopodobieństwo, że któraś z tych sond dotrze do obcych cywilizacji, jest niewielkie. Wynik ten zależy oczywiście od tego, czy w naszej galaktyce istnieje życie pozaziemskie. Ale to życie musiałoby również uważnie nasłuchiwać sygnałów radiowych i rozumieć matematykę i nauki ścisłe na tyle, by zinterpretować nasze wiadomości. Wreszcie, przesłane przez nas wiadomości zakładają, że ci obcy postrzegają wszechświat w ten sam sposób, co my: za pomocą słuchu i wzroku.

Nie oznacza to jednak, że wszystkie te wiadomości są bezcelowe. "My patrzymy. Dlaczego oni nie mieliby szukać?" powiedział Wells-Jensen w rozmowie z Live Science. A jeśli nasze komunikaty są niezrozumiałe dla tych hipotetycznych istot? To w porządku. 
"Myślę, że najważniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek powiedzieliśmy, jest po prostu to, że istniejemy".

Źródło: livescience.com


Udostępnij:

Subskrybenci